Zachwyciłem się tym co moi uczniowie, uczennice - maturzyści z 3a pisali o miłości. Dojrzale. Obserwujący uważnie rzeczywistość. Pokornie. Delikatnie. Dając Jej (miłości) szansę...Zachwycająco. Wszyscy.
Za zgodą Zuzi - autorki poniższych słów, zamieszczam to, co najbardziej mnie zachwyciło:
"Miłość to słowo, którego definicja jest nieskończona... To zbyt wielkie uczucie, by określać ją jako uczucie, zbyt wielka moc, by określać ją tylko mocą. Dlatego bardzo trudno jest mi napisać w kilku zdaniach czym miłość jest. Przez miesiąc bieżącego roku mieszkałam u moich przyjaciółek. Siostra do Poznania miała przyjechać dopiero w październiku, a ja przez cały miesiąc - wrzesień nie chciałam mieszkać sama (nawiasem mówiąc bałam się samotności - braki miłości, ha!) Pewnego dnia poznałam sąsiadkę moich znajomych - panią Agnieszkę. Okazało się, że szanowna pani Agnieszka to wiolonczelistka, nauczycielka włoskiego i przede wszystkim matka, samotna matka dwuletniego Franciszka. Któregoś dnia opowiedziała mi pewną historię, a raczej streściła jedną ze swoich rozmów ze synem. Mianowicie - pewnego popołudnia zapytała go: Czym jest miłość? Pozornie, a nawet generalnie pytanie trudne, szczególnie dla tak małego dziecka!!! Dwuletniego!!! Nic bardziej mylnego, Franek nie kazał długo czekać na odpowiedź. Dyplomatycznie i zaskakująco wybrnął mówiąc: MIŁOŚĆ TO ZNACZY MIEĆ MAMĘ."
MIŁOŚĆ TO ZNACZY MIEĆ MAMĘ...